Ta część jest wytworem wielu myśli... Pisana w smutku i rozpaczy, wiązanymi z radością i szczęściem, jakie ostatnio dostarczyło mi parę bliskich osób... Chciałabym jednak podziękować wszystkim... Bez wyjątku...
Co czeka naszych ulubionych bohaterów? ;) Zapraszam do rozwinięcia!
Część jedenasta
"Martwię się o ciebie..."
*****************************************************************************
Po konkursie w pokoju Austriackich skoczków panował ogólny spokój... Niestety można by tak powiedzieć, tylko wtedy kiedy nie byłoby tam Manuela i Gregora... Cały czas nie mogli dojść do porozumienia...
Nie wiedzieli, że zza drzwi podsłuchuje ich pewna, znana im osoba...
-Co ty sobie myślałeś? Pomyślałeś w ogóle o mnie? Co ja takiego czuję? Zostawiłeś mnie praktycznie nie udzielając mi pomocy... Dzięki tobie nie mogłem się skupić na konkursie... A mogłem wygrać... - Gregor wybuchał z coraz nowszymi argumentami.
-I ty mówisz, że to moja wina? Że niby ci nie pomagałem? - Manu zrobił wielkie oczy ze zdziwienia. - Nie... niemożliwe... - zaśmiał się pod nosem – Gregorek tak nagle nie umie sobie poradzić? Człowieku, weź się w końcu ogarnij! Ile razy w życiu ci pomogłem? Ile uratowałem? Jeszcze, może jakiś tydzień temu nie mógłbym sobie wyobrazić lepszego kumpla, przyjaciela na zawsze od ciebie... Teraz... Nie wiem co o tobie mam myśleć... Ty nigdy nie pomogłeś mi kiedy cię potrzebowałem... Nigdy... - oddalił się w stronę okna. Wyjrzał przez nie. Chciał od nowa pozbierać myśli. - Wiesz... wiele nad tym myślałem w drodze na lotnisko... Tyle razy pomagałem tobie, dogadzałem, martwiłem się o ciebie... A kiedy ty mi ostatnio podziękowałeś?
Gregor spuścił głowę. Wzrok wbił w podłogę... Było mu przykro... Milczał.
-Tak myślałem... - odpowiedział sobie Fettner. Było mu szkoda przyjaciela... Postanowił jednak dać mu jeszcze jedną szansę... - Słuchaj... Jeżeli przemyślisz wszystko i wyciągniesz z tego wnioski, sam przyznasz mi rację... Kiedy już to zrobisz, wtedy pogadamy... Bo na razie wydaje mi się, że nie mamy o czym...
Wyszedł z pokoju zostawiając Gregora sam na sam z kręcącymi się dookoła niego natrętnymi myślami...
***
Polacy wolny czas pomiędzy konkursami spędzili bardzo miło w swoim towarzystwie. Niczego im nie brakowało. Razem rozmawiali, śmiali się... Ostatnio bardziej się do siebie zbliżyli... Stali się sobie bliscy jak... jak rodzina. Prawdziwa (no może nie do końca), ale jednak rodzina.
Siedzieli sobie spokojnie w pobliskiej kawiarence, która znajdywała się na rogu ulicy. Było to ulubione miejsce Piotra (oczywiście poza skocznią oraz jego własnym pokojem) i to tam najczęściej spędzał wolny czas. Jeżeli akurat nigdzie nie można było go znaleźć, to znaczyło tylko jedno... Że jest właśnie tam.
Łukasz opowiadał Kamilowi po kolei jak ma porządnie wyjść z progu. Stoch, jak było widać, nie za bardzo interesował się tym co mówi trener, cały czas przyglądał się innym... A dokładniej Ani i Maćkowi...
Od pobytu Ani w szpitalu ich życie wywróciło się do góry nogami. Stali się bardziej rozmowni, więcej czasu spędzali w towarzystwie innych, a także i swoim. Częściej mówili sobie ile dla siebie znaczą, co czują. Byli bardziej otwarci na wszelkie rzeczy... Maciek odnosił coraz większe sukcesy, skakał coraz dalej zdobywał więcej punktów. Ania natomiast, zdobywała przyjaciół...
Ewa nie raz i nie dwa była świadkiem rozmowy tej dwójki i sama musiała przyznać, że pomiędzy nimi jest to „coś”. Niestety zawsze kiedy chciała porozmawiać z Anką sam na sam, do pokoju akurat wkraczał Maciek z propozycją jakiegoś wspólnego wypadu na miasto.
Kamil westchnął głęboko. Ewa, która siedziała koło niego i przeglądała zdjęcia w aparacie, które zrobiła dzień wcześniej podczas pierwszego konkursu, spojrzała na męża.
-Coś się stało? - zapytała troskliwie.
Stoch milczał przez krótką chwilę. W końcu zdobył się na to, aby opowiedzieć Ewie o swoich przypuszczeniach.
-Sądzę, że pomiędzy Maćkiem, a Anką coś jest... Nie wiem jak to do końca wytłumaczyć, ale to chyba nie jest jeszcze do końca oficjalnie... Wiesz o co mi chodzi, prawda? - Kamil popatrzył słodkimi oczkami na żonę. Ta zaśmiała się cichutko.
-Tak, wiem... Jak mam mówić szczerze to, czekałam kiedy mnie o to zapytasz... - tajemniczego pochodzenia uśmieszek nadal nie schodził jej z twarzy. - Tak... Ale zawsze mówiłeś, że Maciek jest dla ciebie kimś bardzo bliskim... Jak brat... - oparła delikatnie głowę na jego ramieniu. - No to teraz masz... - powiedziała zdecydowanie szybciej niż na początku.
-Ty to umiesz człowieka pocieszyć... - stwierdził Kamil.
-Och, no przecież wiem... - odpowiedziała.
-Ale nadal nie rozumiem... Dlaczego?
-Są młodzi, Kamil... Nie pamiętasz jak to było z nami? Trzeba ich wspierać, jeżeli podejmą taką a nie inną decyzję.
-Wiesz co? - odwrócił głowę w kierunku Ewy, żeby potem znowu móc spojrzeć na rozmawiających Anię i Maćka. - Maciej... Nawet mi to pasuje... - uśmiechnął się od ucha do ucha.
***
Nadszedł czas drugiego konkursu. Skoczkowie rywalizowali ze sobą zawzięcie... Jednak żeby wyprzedzić prowadzącego po pierwszej serii Forfanga trzeba było pobić rekord skoczni o jakieś blisko 3 metry. Jednak żaden nie podołał wyzwaniu... Trzeba było przyznać, że w tym dniu najlepszy był właśnie Johan Andre Forfang.
Po odegraniu norweskiego hymnu zaczęła się dekoracja. Wielkie puchary świeciły połyskującym, srebrnym blaskiem. Kiedy tylko zawodnicy zeszli z podium, znów się zaczęło... Dzisiaj drugi okazał się Maciej Kot, a trzeci był Kamil Stoch... Było to także niesamowite przeżycie dla kibiców kadry norweskiej. Wielu z nich było pod wrażeniem tego, czego dokonał Johan... Nowy rekord skoczni należał od dzisiaj do niego...
Tłumy kibiców rozwiały się dopiero po długiej godzinie, a może nawet później? Nikt czasu nie liczył... Dziennikarze, zadowoleni wracali do swoich wozów, gdzie odjeżdżali w dalszą podróż, bo za kilka minut mieli już przeprowadzać wywiady z biegaczkami narciarskimi.
Forfang cały czas patrzył i wyglądał wśród tłumu ślicznej dziewczyny o połyskujących, brązowych włosach. Niestety jak na złość ta nie pojawiała się... Zrezygnowany przysiadł na ławkę, gdzie miał spakowane już wszystkie rzeczy. „To pewnie Sjoeen i Fannemel...” - pomyślał... oparł łokcie na kolanach, a twarz zatopił w chłodnych dłoniach...
Nagle poczuł dotyk czyjejś ciepłej ręki na swojej. Delikatnie podniósł głowę i popatrzył na osobę, która siedziała tuż obok niego. Zamurowało go...
-Hej... Pomyślałam, że może przyjdę w to samo miejsce... Przepraszam, ale nie mogłam wcześniej... No wiesz, trzeba iść po resztę autografów... - uśmiechnęła się.
Johan nadal siedział w bezruchu.”No dalej! Człowieku rusz się! Przecież Lena czeka!” - mówił mu jakiś dziwny głos w głowie.
-Ja, y... tak, ale... No wiesz... - nie... jednak nie wiedział... Odetchnął głęboko i dopiero wtedy mógł znowu zacząć mówić. - Cieszę się, że przyszłaś... Co tam u ciebie słychać?
-A no wiesz... U mnie... Ciężko powiedzieć... No ale cóż... Nie mogłam nie przyjść... - posłała mu uśmieszek.
-”A ja nie mogłem skoczyć dla nikogo innego, jak dla ciebie...” - powiedział sobie w myślach. - Kogo masz już autograf?
-No wiesz... - rozłożyła wachlarz z kartek, które miała w ręce. Wszystkie z autografami.
-O jacie... Nigdy nie widziałem lepszej kolekcji... - powiedział... szczerze...
-Dziękuję... Niestety paru mi brakuje... - nagle posmutniała trochę.
-Kogo jeszcze nie masz? Może uda mi się je załatwić... - nie chciał, żeby dziewczynie było smutno. „Do twarzy ci z uśmiechem na ustach” - stwierdził, kiedy nagle Lena rozpromieniła się.
-No, brak mi autografu Jaśka Ziobry, no i paru innych Polaków...
-Z Polakami nie będzie problemu... będziesz na następnych zawodach za tydzień? - zapytał.
-Nie mogłabym przepuścić takiej okazji! W końcu są w Polsce... A ja jestem z Polski...
-Naprawdę? Tam ci je przekażę, tylko przyjdź... Polska to moje ulubione miejsce... Zawsze wielu świetnych kibiców. Zastanawiam się zawsze jak to jest, że jesteście wszędzie... Gdziekolwiek konkursy by się nie odbywały...
-Taki klimat... - zaśmiała się. „Śmiech anioła...” - pomyślał Johan. - Po prostu już tak mamy... Skoki to według mnie powinny być naszym sportem narodowym...
-Fajnie by było... - przytaknął. - w końcu na tyle wspaniałych skoczków...
-A żebyś wiedział! Niestety muszę już iść... Zrobiło się trochę późno... - powiedziała wstając z ławki.
-No to do zobaczenia następnym razem... - „Chwyć ją za rękę, no chwyć!” - głos w jego głowie nie dawał za wygraną.
-Pa! - pokiwała mu, a on odmachał.
-”Za rękę! Rozumiesz co to znaczy?” - ręka uderzyła prosto w sam środek czoła. - „Już wiesz co to znaczy?” - tak, już wiedział, a czerwona plama nie dawała o sobie zapomnieć.
***
-No chłopcy! Dalej, dalej nie mamy tyle czasu... - poganiał ich Stoeckl. - Przed następnymi zawodami chciałbym, żebyście jeszcze trochę potrenowali...
-No dobrze, dobrze... Już biegniemy... Chwila... Lecimy! - poprawił się Fannemel... Następnie podszedł do Andersa i wyszeptał mu coś na ucho. Mina Norwega zrzedniała trochę...
-A ile tak mniej więcej to zajmie? - spytał Jacobsen.
-Tak z dwie godziny... Oddasz trzy skoki, ewentualnie cztery i będzie dobrze... Tylko aby mi dalekie! A czemu pytasz, Jacob?
-No, wie trener... Mam parę spraw do załatwienia... Takich ważnych...
-No dobrze, zwolnię cię trochę wcześniej... Ale pamiętaj... Drużynówka już niebawem! - mrugnął do niego, a potem pogonił go, żeby poszedł się przebrać...
***
-Maciusiu! Zaczekaj... - Jacobsen wołał i machał rękoma, aby Maciej go zauważył. Chłopak, kiedy tylko spostrzegł kolegę od razu zatrzymał się i przywołał do siebie. - Wiesz... Nigdy nie zgadniesz co takiego usłyszałem dzisiaj na treningu...
-Co słyszałeś? Mam się bać? - zaśmiał się... Nie brał zmartwienia kolegi na serio.
-Człowieku, powinieneś! - Anders wydawał się być coraz bardziej zestresowany.
-Co takiego się stało, o czym powinienem wiedzieć? - spytał. Reakcje Jacoba coraz mocniej do niego docierały.
-No nie wiem, jak ci to powiedzieć, ale... Fannemel, słyszał wczoraj jak Gregor i Manuel rozmawiali... Chodzi o to, że Gregor... Zakochał się w Ani... - Jacobsenowi zrobiło się żal przyjaciela, bo wiedział ile dziewczyna dla niego znaczy.
-Gregor?... aha... - jego szczęście nagle zamieniło się w złość skierowaną w stronę Austriaka. Nadal pomimo wszystkiego pilnował, aby panował w nim jak największy spokój.
-Słuchaj, wiem co czujesz... Jest mi naprawdę bardzo przykro z tego powodu, nawet nie wiesz jak bardzo... Ale postanowiłem, że powiem ci to teraz, niż jak potem miałbym mieć wyrzuty sumienia, że ci czegoś nie powiedziałem, a wiedziałem o wszystkim... - Anders położył rękę na ramieniu Kota. - Przejdziemy przez to razem... tylko proszę powiedz mi, czy Ania kiedyś widziała się z Gregorem...
-Tak... Widziała się... I to nie raz...Niestety nie wiem czy ona coś do niego czuje... Nigdy nie była jakąś wielką jego fanką...
-Spróbuję się dowiedzieć... Obiecuję...
-Dziękuję ci, że jesteś... Sam bym nie dał rady...
-Nie musisz dziękować... Lubię pomagać innym... - uśmiechnął się, a Maciek odpowiedział tym samym...
***
-Puk, puk! Uwaga wchodzę! - Forfang spokojnie zapukał do pokoju Bardala i Jacobsena.
-No prosimy, prosimy! - zawołał Bardal i podszedł do drzwi, aby wpuścić kolegę...
-Och, cieszę się, że cię widzę... Chciałbym z tobą porozmawiać na temat następnego konkursu drużynowego w Polsce... - zaczął kiedy zza otwierających się drzwi wyjrzał Anders.
-Dobra, wchodź... Też chciałem cię zapytać o parę rzeczy... - zaśmiał się ukradkiem.
-No to może ty zacznij... Zamieniam się w słuch...
-No więc... kogo to pomysł z tym filmikiem? Fannemel rządzi w internecie! - ledwo wstrzymywał napady śmiechu.
-Ha ha! Czyli jednak ty też już to widziałeś?
-Trudno nie... - powiedział. - Chyba pobiliście rekordy w ilości komentarzy!
-Ach, zapomniałem... Miałem mówić Fannemelowi o każdym nowym komie... Teraz zajmie mi to całe wieki!
-No to powodzenia! - życzył Anders.
-Och, dziękuję... Teraz pytanko do ciebie... Podpiszesz mi to zdjęcie? - wyciągnął niewielką kartkę na której z jednej strony widać było lecącego Bardala...
Popatrzył na chłopaka wielkimi oczami ze zdziwienia...
-Ty? Prosisz mnie o autograf? - zapytał ze zdziwieniem w oczach.
-Tak właściwie to nie dla mnie tylko dla znajomej...
-O, znajomej... No, no, no... - Anders pokiwał głową...
-Wiem o czym myślisz i proszę nie teraz... Dobra, muszę już wracać do pokoju... Sjoeen dzwoni – popatrzył na wyświetlacz telefonu, gdzie migał właśnie numer Phillipa.
-Dobra... - wziął od niego długopis i podpisał kartkę. - Nie musisz dziękować... - uśmiechnął się. - Powodzenia na nowej drodze życia, kolego!
-Ha, ha, ha... No nie żartuj sobie ze mnie, bo zaraz pęknę.. - stwierdził sarkastycznie Forfang. Jednak we wnętrzu siebie myślał inaczej... - To ja już pójdę... Nie płakaj za mną! - powiedział i pożegnał się z kolegą.
Kiedy drzwi od pokoju zamknęły się wpatrzony był w zdjęcie z autografem Bardala. Szedł powoli, nie zatrzymywał się. Nie patrzył przed siebie, wiedział jak trafić do pokoju nawet, gdyby było całkiem ciemno. W długim, niekończącym się pomieszczeniu nie słychać było żadnych dźwięków. Był sam... Nagle jakiś szmer odwrócił jego uwagę. Dźwięk przekręcającego się klucza w zamku od drzwi. Wzrok skierował przed siebie.
-”Czy to ona?” - zapytał sam siebie. Był zbyt daleko, aby spostrzec dokładnie kto to, ale i wystarczająco, aby owa osoba go nie ujrzała. Przyległ do ściany i powoli, noga za nogą przesuwał się w stronę dziewczyny. Podszedł na tyle blisko, aby przyjrzeć się jej dokładniej. - „Tak! To Lena!” - jednak, kiedy tylko zdobył się na odwagę, aby podejść i się przywitać, drzwi zostały zamknięte od środka...
-”Gratuluję! Taka okazja przeszła ci koło nosa!” - znów ten głos w głowie. I ręka znowu uderzyła go prosto w sam środek czoła. - „Jak tak dalej pójdzie, będziesz mieć w tym miejscu dziurę... Radzę ci więc zagadać, kiedy ją następnym razem zobaczysz!” - głos w głowie nie dawał za wygraną...
***
Maciek szedł sobie spokojnie korytarzem. Rozmyślał o tym co powiedział mu Jacobsen. Rzeczywiście... Gregor ostatnimi czasy zachowywał się bardzo dziwnie w towarzystwie Ani, a także jego... Każdy by się skapnął, że coś jest nie tak... Czemu więc on tego nie zauważył? Doszedł do drugiego końca, kiedy usłyszał znajomy głos...
-No, hej, Maciek... Dawno się nie widzieliśmy...
-”No nie... tylko nie ona!” - pomyślał. - „Nie Karolina!”
****************************************************************************
I jak? Podobała się Wam ta część?
Bellissima! Il numero uno nel mio mondo!
OdpowiedzUsuńCongratulazioni e vi auguro ispirazione!
La tua! Ciao! :*
Ti ringrazio tanto! ;)
UsuńFajny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny.:D
Pozdrawiam. ;*
Hej. ;*
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award.
Więcej szczegółów tutaj. :
http://come-hug-kiss-stay.blogspot.com/p/the-li.html
Pozdrawiam. ;* ♥
Hej, serdecznie zapraszam na nowy projekt. :)
OdpowiedzUsuńhttp://wspolnie-odmienmy-rzeczywistosc.blogspot.com/
W roli głównej:
♥ Stefan Kraft ♥
Buziaki! :*