sobota, 11 kwietnia 2015

[Opowiadanie] Część 10

Ta część jest... Napisana specjalnie z myślą o dwóch osobach, które wiele zmieniły w moim życiu... Sprawiły, że jest one bardzo kolorowe, aż chce się żyć... Bez, których to nie byłoby to samo...


Opowiadanie część dziesiąta

"Kiedy życie staje się jasne..."

********************************************************************************

-Dziękuję... - jedyne słowo jakie udało jej się wydusić. Nie mogła pozwolić sobie na to, aby nie powiedzieć nic... Żeby tylko Maciek był przy niej cały czas.

-Nie masz za co dziękować... to ja powinienem ci podziękować... - powiedział Maciek. Pochylił głowę w stronę okna. Popatrzył na zalesione powierzchnie, a przez jego mózg przepłynęło wiele myśli w jednym momencie.

-Za co? - zapytała zdziwiona. Jej słowa wypowiedziane na głos, zawdzięczały w uszach chłopaka. Szybko odwrócił się, aby móc jej spojrzeć prosto w oczy.

-Jesteś... Jesteś dla mnie kimś bliskim... Zawsze byłaś... Ciężko jest mi do końca to wszystko wytłumaczyć... Po prostu nie umiem... - jego głos zadrżał. Nie wiedział co takiego odpowiedzieć...

-A ja za to nigdy nie przestała cię kochać... - powiedziała cicho, nie umknęło to jednak uszom Macieja. Przytuliła się do chłopaka a on objął ją czule.

***

-Chłopaki,dobra, czas się zbierać... Za pięć godzin mamy samolot! Musimy zdążyć! - Kruczek popatrzył na zegarek... Za kilka godzin mieli się stawić na lotnisku.

-Spokojnie trenerze! Pojedziemy taksówką to na bank zdążymy! - zaśmiał się Piotrek.

-Dobra... Specjalnie dla ciebie pojadę taksówką... Tylko załatw jakąś, która nie jedzie 150 km/h! - stwierdził trener.

-Chwila, a gdzie Maciek? - zapytał Kuba. Zaczął się martwić o brata.

-Maciejka się zgubiła! Ale jaja! - Piotr chwycił się za głowę... „Jak?” - pomyślał.

-Trzeba go poszukać... Ktoś wie gdzie może być? - zapytał Łukasz.

Kamil chyba wiedział...

***

-Dzień dobry... -  przywitała się lekarka. - Mam dla państwa dobrą wiadomość... - zwróciła się do nich. - Pana żona może już wyjść ze szpitala...

Ania i Maciek popatrzyli po sobie. Z zadowolenia uśmiechnęli się do siebie... „Czy nie może być lepiej?” - przeleciało chłopakowi, przez myśl...

Jednak może...

***

-Och, Maciusiu, gdzieś ty jest...? - Jacobsen myślał i myślał... Niestety nie mógł wymyślić... Chciał w końcu pogadać ze swoim dobrym kolegom... Niestety nie tylko on przeżywał katusze z powodu braku obecności Polaków... Innych też to trapiło... Nie mieli z kim porozmawiać, a Polacy zawsze potrafili im coś poradzić, pomóc...

Nagle do Jacobsena zadzwonił telefon..

***

-Ja chyba wiem, gdzie on będzie... - powiedział Kamil tak cicho, że nikt go nie usłyszał. Poszedł małymi kroczkami do drzwi szpitala i kiedy już do nich doszedł stanął... Nie ruszył się... - Nie możliwe... - powiedział, przez zaciśnięte usta... Zamurowało go.

Ania i Maciek szli prosto na niego...

-Łukasz! To Ania i Maciek! - krzyknął Jasiek.

-W końcu! Ja już wychodzę z siebie, a ci tak spokojnie sobie wychodzą za rączkę... - powiedział - „chwila... Za rączkę?” - popatrzył jeszcze na nich... oraz na ich ręce... Nie trzymali się... - „Jakie to szczęście” - odetchnął z ulgą... Miał nadzieję, że nikt nie usłyszał ostatnich trzech jego słów. Jednak nie... - No to jedziemy kochani! Czekają na nas!

***

Jacobsen odebrał telefon...

-Jacob! Gdzie jesteście? Czekam na was na lotnisku! Zbieraj wszystkich! Tylko jeszcze nie ma Polaków, a tak już wszyscy są... Widzimy się tu za maksymalnie godzinę! Czekam na was, nie spóźnić się chłopaki!

„Tak jak myślałem... Stoeckl nie da nam ani chwili spokoju...”

-Dobrze trenerze kochany! Już wszystkich biorę i widzimy się na lotnisku! - powiedział Anders.

-Trzymam cię za słowo! Jak się spóźnicie to będzie twoja wina! - trener się zaśmiał pod nosem. I zakończył rozmowę...

-Chłopaki! Zwijamy się! Trener wzywa i za godzinę mamy być na lotnisku! - zawołał tak głośno, aby wszyscy słyszeli. Forfang, Sjoeen oraz Fannemel montowali akurat filmik, który nakręcili.

-Ten to wie kiedy ma zadzwonić... - stwierdził sarkastycznie Sjoeen.

-Już lecimy! - rzucił Fannemel.

***

-Dobra, spokojnie, wchodzimy pojedynczo! - mówił Kruczek. Niestety na wszystkich przeznaczone były tylko trzy taksówki... - Podzielcie się jakoś i jedziemy!

No i zaczęli się dzielić... Kuba z Piotrkiem, Dawidem i Jasiem... Potem Kruczek z Ewą i Kamilem... Jeszcze tylko Maciek i Ania i Krzysiu...

-Wszyscy gotowi? - zapytał trener.

-Tak! - odpowiedzieli chórem.

-No to jedziemy... - powiedział i pojechali...

Maciek dostał od kogoś SMS a...

*Spotkamy się na lotnisku... Muszę ci pogratulować... ;)

~Jacobsen~

Chłopak uśmiechnął się lekko.

***

-Już jesteśmy Trenerze! - zawołał zdyszany szybkim biegiem Jacobsen. - No i proszę... Są wszyscy! - dumnie się wyprostował. Aleksander poklepał go po ramieniu.

-Spisałeś się chłopcze! -popatrzył na zegarek – I to na 15 minut przed czasem! - zdziwił się i  podziękował Andersowi za to, ze zdążył wszystkich dostarczyć...

***

-Dalej! I teraz drugi, a teraz trzeci, no i przełączamy na czwarty bieg... - komentował Piotrek. - Teraz piąty... I szósty! No i luz... Autostrada!

-Żyła, możesz trochę ciszej? - zapytał Jasiek... Był już bardzo zdyszany długim, szybkim biegiem.

-Brum, brum! - Wiewiór zaczął naśladować samochód.

-To chyba znaczyło nie... - zauważył Kuba.

-Chyba masz rację... - przyznał Zioberek.

-Nie gadać tyle tylko biec! Zostało nam tylko 10 minut! - popędzał chłopaków (i Ewę i Anię) Kruczek. - Na lotnisku czeka na nas jeszcze Olek Zniszczoł...

Widać było, że wszyscy byli zadowoleni z przyjazdu dobrego kolegi...

-No to biegniemy! - i Złotousty wystrzelił jak z katapulty. Wyprzedził wszystkich i jako pierwszy dobiegł na lotnisko. - Ja już nie mogę...

-Biegnij Piotruś! - zachęcał go Maciek. - Jak dobiegniesz, to dam ci cukierka... I obejrzę z tobą dzisiaj „Gorączkę złota” w TV.

Z tego nie mógł nie skorzystać. Biegli i biegli, aż jednak zdążyli...

***

-Mówisz? - spytał wesoły Maciek. Jacobsen zarezerwował mu miejsce koło siebie. Wszyscy siedzieli w dużych odległościach od siebie. Tylko Maciej i Anders siedzieli obok siebie.

-Och, ja to wiem... - uśmiechnął się do Kota przyjacielsko. - Leciałeś, jak strzała przecinałeś powietrze. Miło się patrzyło...

-Oj, dziękuję... - nie miał pomysłu jak podziękować koledze.

-A ta dziewczyna, co jest tu z wami? - spytał Anders

-Mówisz o Ani? - chciał się upewnić.

-No, o tej w brązowych włosach... Ładna jest... - stwierdził Jacobsen.

-To siostra Kamila... a moja... Dawna dziewczyna... Nadal bez względu na wszystko jest mi bardzo bliska... Nie wiem jak mam wytłumaczyć to co jest między nami... - wyznał mu wszystko to, czego nie powiedział jeszcze nikomu, oprócz Anki.

-No cóż ci mogę powiedzieć... Pasujecie do siebie... - puścił mu oczko.

Maciej nie odpowiedział tylko uśmiechnął się ukradkiem.

***

Po paru godzinach byli na miejscu... Skandynawia, piękna jak zawsze... Jest jednak coś takiego, że zawsze chciałoby się tu wracać...

Wszyscy doszli do hotelu. Podzielili się na pokoje... W pierwszym był Kruczek i fizjoterapeuci i inni również bardzo ważni. W drugim Dawid, Kuba, Piotr i Krzysiu. W trzecim Kamil, Jasiek, Maciek i Olek. W czwartym za to Ewa i Ania.

Wszyscy byli tak zmęczeni podróżą, że od razu położyli się spać... Następnego dnia miały odbyć się treningi, a potem konkurs...

***

Słońce wstało bardzo wcześnie rano... Równie wcześnie jak skoczkowie. Prawie wszyscy wstali w tym samym czasie... Niestety nie można było tego powiedzieć o Fannemelu, Sjoeenie oraz Forfangu...

Wstali dopiero wtedy, kiedy zakończyły się treningi... Za chwilę miał rozpocząć się konkurs...

-Oho... I to się nazywa „życie w biegu”! - zawołał do reszty zdyszany Forfang.

-Miło mi, że jednak zdecydowaliście się do nas dołączyć... - spokojnym tonem powiedział Stoeckl. - Jak się spało? - spytał sarkastycznie.

-A żeby trener wiedział, że dobrze... Dobrze, dopóki nie popatrzyłem na zegarek... - podsumował wszystko Fannemel.

-Dobra, udam, że nic nie widziałem... - mrugnął do nich. Odpowiedzieli uśmiechem. - A teraz zakładać mi kombinezony i do góry! Na przód marsz!

-Tak jest! - odpowiedzieli, zasalutowali i równym krokiem pobiegli na górę.

***

Konkurs zakończył się zwycięstwem Kamila Stocha, tuz za nim uplasował się Johan Andre Forfang, a na trzeci był Peter Prevc. Na pechowym (czwartym) miejscu znalazł się Maciek Kot...

-Gratulujemy zwycięzcom! - usłyszeli przez megafony. Kiedy pierwsza trójka konkursu zeszła z podium dookoła nich zaczęli się zbierać wierni kibice i dziennikarze.

Forfang rozdawał autografy wszystkim napotkanym na swojej „drodze” fanom... W pewnym momencie przed jego oczami mignęła jakaś dziewczyna... Rozejrzał się dookoła, tak stała właśnie koło Kamila, który podpisywał jej zdjęcie. „Jaka ona śliczna” - powiedział sobie w myślach. Kolejni niecierpliwi fani chcieli, aby na nich spojrzał... Niechętnie odczepił wzrok od dziewczyny w połyskujących brązowych włosach. Kiedy kolejka się skończyła zaczął znów szukać jej wzrokiem... Niestety nigdzie jej nie zauważył. Poszedł się pakować... W końcu czas się zbierać... Pochylił się nad swoim plecakiem i zaczął chować wszystko, kiedy poczuł jak ktoś puka go lekko po plecach.

-Eh... Przepraszam?

Stanął normalnie i odwrócił się w stronę tej osoby. Zamurowało go kiedy zobaczył kto to...

-Mam pytanie... Czy mógłby mi pan podpisać zdjęcie? - zapytała dziewczyna... Dziewczyna w połyskujących brązowych włosach.

-”To ty” - powiedział tylko poruszając ustami.

-Halo? Przepraszam? - podała mu zdjęcie i pisak do ręki.

Ocknął się.

-Ależ tak, naturalnie... - odzyskał świadomość. - Dla...?

-Leny. - dokończyła.

-Piękne masz imię... - rozmarzył się trochę...

-Dziękuję...  - trochę zdziwiły ją słowa Forfanga.

-Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy...

-Jutro też będę na konkursie... Trzymam za ciebie kciuki... Oczywiście za wszystkich... - uśmiechnęła się do niego.

-To do zobaczenia... - powiedział, kiedy odchodziła.

Pokiwała mu i poszła w swoją stronę...

-„Jaka ona piękna...”
*******************************************************************************

Ta część nigdy nie zostałaby dodana, gdyby nie dwie osoby, o których wspomniałam na początku. Chciałabym im za to wszystko podziękować... I zapewnić, że bez względu na wszystko zawsze będę o nich pamiętać... ;)

Lena, Maciek dziękuję... :*

4 komentarze:

  1. Hej. :)
    Opowiadanie jest bardzo fajne. :)
    Szybko się czyta. :)
    Pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczynamy i robi się tak słodko między Maćkiem a Anią <3 Raczej nie sądzę żeby Pieter znalazł taką taksówkę, która odpowiada Kruczkowi :D Maciejka się zgubiła!? No nie wierzę... A ja wiem tak samo jak Kamiś gdzie jest Maciek :) Reakcja Łukasz na "za rączkę" bezcenna. Czuję, że Jacobs ma taki wewnętrzny spokój ;) Nawet Stoeckl go nie zrazi :P Żyła chyba wolałby być komentatorem niż skoczkiem. Jakby był mi potrzebny GPS to sie z nim skontaktuję xD Uwielbiam tę opowiadanie ;) Mogłabym je czytać non stop. Szczególnie ostatni moment xD Żartuję koffam cały ten blog :) Po prostu nie umiem go opisać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. I love it! This story and this blog is very, very fantastic!
    Good luck! Keep writing! ;) :*
    Bye!
    I promise... I will visit more often than now... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super :D zapraszam do mnie! :)

    OdpowiedzUsuń