Maciej Kot o powrocie do PŚ
23-latek z Zakopanego był jednym z największych rozczarowań początku tego sezonu. Na inaugurację w Klingenthal był 29., a w pierwszym konkursie w Niżnym Tagile zajął 26. miejsce. W sumie zdobył zaledwie 7 punktów. To wynik gorszy, niż ten z sezonu 2011/12, kiedy to po raz pierwszy w karierze wywalczył sobie miejsce w czołowej trzydziestce.
Czarę goryczy przelała dopiero 8. pozycja w mistrzostwach Polski, a przecież Kot przystępował do nich jako obrońca tytułu. Trener Łukasz Kruczek postanowił, że nie ma sensu zabierać go w takiej formie na Turniej Czterech Skoczni. W tym czasie skoczek miał zostać w kraju i pracować nad mankamentami. Co z tego wyszło?
– Nie było chwili odpoczynku. Szukałem otwartych skoczni, żebym mógł potrenować. Jeździłem między Szczyrkiem, Zakopanem a Wisłą. Organizowałem sobie czas z różnymi trenerami i grupami. Nie mogłem narzekać na nudę i brak ciężkiej pracy. Mam nadzieję, że to zaowocuje fajnymi wynikami – powiedział.
Przyznaje jednak, że ciągle nie czuje, by był przygotowany na 100 procent. – W jednym dniu było fatalnie, zaś w drugim bardzo dobrze. Moja dyspozycja jest jeszcze sporą niewiadomą. Myślę, że jest ciut lepiej niż było, bo na treningach pojawiają się już bardzo dobre skoki. Trzeba oddać takie same próby w zawodach – dodał.
Wisła to dla niego szczęśliwe miejsce. Wygrywał tu w 2012 roku podczas zawodów Letniej Grand Prix. Zwyciężył także 11 stycznia tego roku w Pucharze Kontynentalnym. W minionym sezonie był tu 23, dwa lata temu zajął 13. pozycję. – To jest dobry moment na to, żeby wrócić do rywalizacji. U siebie w kraju, przed swoją publicznością w Wiśle. Trzeba liczyć na to, że dopiszą warunki, dyspozycja i dobre wyniki. Wiem, że kibice nie zawiodą – zakończył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz